Megaman Zero Game

Xenfals

Stanąwszy na chwilę by odspanąć Raven zaczął rozglądać się za śladami cowboya. Jeżeli ziemia jest pokryta pyłem lub czymś, co wskazywałoby na ślady cowboya, to Raven próbuje wypatrzeć kogoś w tej stronie lub podaża tymi śladami.

Dada

Przysiadujesz przy pobliskiej ścianie... Rozglądasz się za śladami, są może jakiejś ślady butów, ale one szybko zanikają pod wpływem wiatru... Opuściłeś głowę w dół o widzisz koło siebie, wypalone papierosy. Robione własnoręcznie... Czyżby to są ślady Cowboya??

Xenfals

Na twarzy zabójcy pojawił się szyderczy uśmieszek. Powoli schylił się do peta i sprawdził palcem koniec, czy został wyrzucony dawno, czy też jest jeszcze ciepły.

Dada

Nie jest chłodny nie jest Ciepły... jest letni, czyli nie tak długo, był tutaj... Czujesz że możesz ruszać dalej...

Xenfals

-Port... może mieć ludzi... trzeba być bezpiecznym...- pomyślał i truchcikiem w cieniu gruzów ruszył dalej, wyszukując co jakiś czas śladów cowboya w postaci petów.

Dada

Biegniesz tam... twoja podróż trwa 30 minut...

Trey

idzie przez tą częsc miasta...

Dada

Idziesz sobie przez południową część miasta i wydaje Ci się że tu jest nudno, więc postanawiasz że sobie pokopiesz jakiś kamyk... tak od sobie. Powietrze jest zimne, źle to wróży... ale ty nie wierzysz w takie przesądy, ale kto wie co ten wiatr może oznaczać. Śmierć? Tortury? CO jeszcze? Jednak szybko o tym zapominasz... bo po co sobie trudzić głowę takimi rzeczami. Dochodzisz do skrzyżowania i nagle czujesz swąd czegoś palonego... wychodzisz na środek skrzyżowania. Rozglądasz się wokół i widzisz... stos ludzi reploidów itp. Palących się w jednym stosie... na oko jest tego ok. 20 ciał. Kto to mógł zrobić, tak czy inaczej... bardzo źle to wygląda.

Trey

<Taaaak tego jeszcze brakowało, kultystów...>
Wszedł na najblizszy wyższy budynek i zaczą obserwować okolice...

Dada

Wchodzisz na budynek dwupiętrowy... jesteś na dachu i obserwujesz okolicę. Co widzisz? A widzisz dwie postacie w czerwonych płaszczach od góry do dołu. Podążają powolnym krokiem w stronę Portu.

Trey

<hm... może być ciekawie... nie, znów mi odbija...
-idziemy idziemy co nam mogą zrobić?
=zabić? niewiem jak ty ale to zły pomysł...
-dobra cicho jakby co to nic się niestało... idziemy?
= no... dobra>

I pobiegł/poleciał tam...

Dada

Poleciałeś tam... lądujesz za nimi, to było dość głośne lądowanie, a oni nawet nie zareagowali! To się zaczyna robić coraz bardziej dziwaczne.

Trey

<=Mówiłem ze to świry...
-To zabijamy?
=Uspokuj się, ty bys tylko zabijał i zabijał...
-No bo co mam robic? To ty tylko piep**** o pokojowym rozwiązywaniu problemów...
=Bo inaczej się nieda...
-a DA! wszyskich powystrzelać...>

-E! kto wy? i czy to wy zrobiliście ten stos...

podszedł troche blizej

Dada

Nie odwracają się... a nawet nie odzywają... Widocznie Ci 'goście' mają Ciebie gdzieś.

Trey

<-nadal chcesz z nimi pogadać?
=aaaa no dobra tym razem po raz pierwszy masz racje...>

Oddaje strzał w noge jednego z nich...